Ania obserwowała z napięciem coraz to nowych ludzi oglądających stajnię i konie. Nigdy nie czuła się tak rozdarta. Z jednej strony nie zmieniła zdania, nienawidziła tego miejsca. Jednak z drugiej... Tu się urodziła i wychowała, kochała te konie nad życie. Spojrzała, jak młody mężczyzna dosiada Eleonory. Wezbrała w niej wściekłość. Spróbowała sprawić, że wszystkim odechce się zbliżać do jej klaczy. Zagwizdała cichutko. Był t o dźwięk ledwie słyszalny dla człowieka, zaś oczywisty dla konia. Anka nie raz ćwiczyła tak z El. Wiedziała, jaka głośność jest dobra z jakiej odległości, by klacz usłyszała i zareagowała. Teraz dziewczyna to wykorzystała. Przy krótkim gwizdnięciu klacz zatrzymała się pod jeźdźcem, skierowała uszy w stronę swojej pani, znajdującej się za ujeżdżalnią. Nasłuchiwała. Ania zagwizdała jeszcze raz, tym razem dłużej, przerywanie- sekunda gwizdu, sekunda przerwy. Sygnał, który Ania w języku z Eleonorą wypracowała jako: ,,Chodź do mnie galopem". Klacz zagalopowała, biegnąc prosto na ogrodzenie. Ania wciąż gwizdała. Wiedziałam, że przestając da klaczy do zrozumienia, iż jej polecenie jest już nieaktualne. Anka umilkła, kiedy Eleonora była tuż pod ogrodzeniem. Na pewno chciałaby je przeskoczyć, co mogłoby być niebezpieczne. El wbiła kopyta w ziemię, stając gwałtownie. Jeździec, który dotąd wciąż z nią walczył, teraz leżał przed ogrodzeniem.
Ania zaśmiała się cicho. Odwróciła się, chcąc odjechać, kiedy zobaczyła stojącą obok matkę.
-Co... ty... sobie... wyobrażasz?!- spytała, robiąc nieznośne przerwy pomiędzy słowami.- Chcesz sprzedać te konie, czy nie?
-Bardzo szybko się pocieszyłaś- burknęła Ania.- Nie wyglądasz na smutną czy zawiedzioną. A konie sprzedałabyś nawet na rzeź, nie o to mi chodziło. A tata by tak nie zrobił!
Od razu pożałowała ostatniego zdania. Matka musiała być silna, po odejściu Krzysztofa i zamknięciu się w sobie Ani, to na jej głowie wszystko spoczęło. Nie miała czasu na smutek. A ojciec ją porzucił jak psa.
Ania odjechała do domu zostawiając zszokowaną Magdę samą na środku posesji. Teraz tylko ucieczka wydawała się jej stosowna. Wjeżdżając wózkiem do domu, odwróciła się zerkając przez ramię. Mężczyzna, którego zrzuciła Eleonora już się podniósł, rozmawiał z Magdaleną, po czym wsiadł do samochodu trzaskając drzwiami i odjechał. To chyba znaczy, że nie ma zamiaru jej kupić, pomyślała Ania, częściowo usatysfakcjonowana, jednak też smutna z powodu mamy i tego, jak ją potraktowała. Sama Eleonora zaś biegała radośnie po ujeżdżalni, dopóki matka Ani jej nie złapała i nie zaprowadziła do stajni.
Nie chcę żyć, pomyślała Ania, leżąc na brzuchu na łóżku, z twarzą ukrytą w poduszce. Dlaczego wtedy nie zginęłam? To niesprawiedliwe?!
Rozległo się pukanie do drzwi. Anka nawet nie zamrugała. Nic ją nie obchodziło. Po kolejnej próbie pukania, klamka została naciśnięta, a drzwi uchyliły się z lekkim skrzypnięciem.
-Anuś, jak się czujesz?- spytała Magda.
-Przepraszam- szepnęła dziewczyna, nawet nie drgnęła.- Nie chciałam ci zrobić przykrości. Wybaczysz mi?
-Pewnie, że ci wybaczę, córeczko- mama usiadła na brzegu łóżka.- Rozumiem, że możesz być zła na cały świat, ale dostałaś wielki dar- życie. Żyjesz, więc nie zmarnuj tego, użalając się nad sobą przez resztę życia. Los dał ci drugą szansę, nie zaprzepaść tego.
-A wiesz, że masz rację- Ania uniosła głowę i spojrzała matce w oczy.- Możesz przestać szukać kupca na stadninę? Spróbuję wrócić do jeździectwa, nawet w takim stanie.
-Cieszę się, że tak mówisz. Ja idę zająć się końmi. Dołącz do mnie, jak będziesz miała później ochotę.
Już miała wyjść z pokoju, kiedy zatrzymała ją Ania.
-Mamo...
-Tak?- Magda zamarła z ręką na klamce.
-Mam pomysł na nową nazwę dla stadniny. Second Prospect*, będzie dobrze pasowało.
Mama z szerokim uśmiechem skinęła głową i wyszła z pokoju.
* second prospect- (ang.) druga szansa
____________________________
I oto wreszcie jest nowa notka! :) Po półtora miesiąca przerwy ;) Skoro teraz nie mogę pisać na KSK, postanowiłam nadrobić straty na innych blogach ;)
Zapomniałam się Wam pochwalić, że w sobotę mam pierwszą jazdę od dwóch tygodni i pierwszą w nowej stajni... Tęsknię za końmi jak nie wiem, nie mogę żyć bez nich. A każda godzina w siodle zwiększa więź łączącą mnie z tymi zwierzętami, więc nie wytrzymałabym do obozu, a poza tym chcę się trochę rozgrzać, zanim pojadę na ten obóz (:
Jejku ♥ Uwielbiam tego bloga :D Pisz tu tak często jak na KSK proszę.Rozdział świetny, jak zawsze. Ja wczoraj byłam na koniach i poprostu wreszcie czuje, że żyje. 2,5h na koniu <33 Połowę z tego w siodle a resztę na oklep <3 Tylko galop na oklep mi sie nie udał :P Zajebiście było, a tobie życzę udanej jazdy :D
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się ten blog. Szkoda Sydney, że nie podałaś mi go na Howrse wcześniej.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ania wzięła się w garść i pozwoliła zostawić stadninę. To dobry początek.
Rozdział świetny ;)Tylko pisz częściej, bo to strasznie wciąga i nie mogę się doczekać, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńNie przyzwyczajajcie się, bo to tylko opowiadanie, nowelka. Nie będzie to zbyt długie. Będę tu po prostu zamieszczać kilka krótszych opowiadań, ale cieszę się, że Wam się podoba :)
OdpowiedzUsuńCzytam dużo historii, zwłaszcza o koniach ale to pierwsza tego typu... Strasznie mi sie podoba fabuła i ogółem pomysł... Pisz częściej, bo naprawdę wciąga <3 No i fajnie że Ania sie przełamała. Też bym chciała mieć tak wyćwiczonego konia. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń