sobota, 9 marca 2013

0. PROLOG: Wypadek

  Ania otworzyła oczy. Dziś był pierwszy dzień ferii zimowych. Na samą myśl chciało się żyć. Szybko zrzuciła z siebie kołdrę i zgrabnie zeskoczyła z łóżka. Wyjrzała za okno. Na zewnątrz panowała śnieżyca. Dziewczyna westchnęła przeciągle. Przez rozszalały śnieg nie mogła dostrzec nawet stajni, znajdującej się kilkanaście metrów od domu, nie mówiąc już o spędzeniu dnia w siodle. Ania ubrała się w grubą bluzkę i ocieplane bryczesy, a na koniec narzuciła na siebie krótką zimową kurtkę, termobuty i wybiegła z domu. Ledwo udało jej się trafić do dużej stajni z sześćdziesięcioma boksami (po 30 w rzędzie). Gdy tylko weszła do stajni wszystkie konie przywitały ją radosnym rżeniem. Uwielbiała każdego z nich, chociaż nie brakowało tu też koni prywatnych właścicieli. Szesnastolatka jednak ominęła wszystkie boksy, wiedząc, którego szuka. Zatrzymała się przy dużym boksie z tabliczką z napisem: ELEONORA. W boksie stała przepiękna klacz ahał-tekińska. Miała może półtora metra wysokości w kłębie. Jej sierść lśniła głębokim brązem, a grzywa i ogon miały kolor najczarniejszego hebanu. Od koronki kopyta do pęcin znajdowały się cztery białe skarpetki, kontrastując z czarnawą resztą nogi. Klacz wystawiła głowę z boksu trącając swoją panią w ramię. Ania roześmiała się. Eleonora była jej ulubienicą. Mimo iż do jej rodziców należało 45 koni z 55 (5 boksów stało pustych), żaden inny koń nie mógł równać się z tym gniadym cudem.
-Hej, Eli- powitała klacz.- Jak się masz?
Odpowiedziało jej głośne rżenie.
Dziewczyna spojrzała krytycznie na sierść, która zwykle lśniąca, teraz była pokryta słomą i czymś jeszcze... 
-Ktoś tu się nieźle upaćkał- zauważyła.- Choć, wyczyścimy się- spojrzała za niewielkie okienko na dachu stajni. Śnieg przestał już padać, a zza gęstych chmur wyszło słońce.- A potem może wybierzemy się na przejażdżkę?- dodała.
Dziewczyna otworzyła drzwi od boksu. Do prowadzenia Eleonory nigdy nie potrzebowała kantaru. Łączyła je tak wielka więź, że kiedy tylko mogła, klacz nie odstępowała swojej pani na krok. Teraz jednak zaparła się nogami w boksie i nie zamierzała dołączyć do Ani.
-Nie chcesz, to nie idź- Anka wzruszyła ramionami, ruszając powoli w stronę siodlarni. El nie chciała zostać sama i pobiegła za nią.- Dobry konik- roześmiała się, dając klaczce kostkę cukru.
Ania wzięła skrzynkę ze sprzętem do czyszczenia. W lecie po prostu by ją wykąpała, ale w taką pogodę  klacz, która była sensem życia nastolatki, mogłaby się zaziębić, więc Ania musiała męczyć się ze stosem szczotek  i innych rzeczy. Najpierw wyszczotkowała ją całą szczotką ryżową, pomagając sobie zgrzebłem przy bardziej zaschniętym błocie. Później nadała sierści połysk przecierając ją płócienną szmatką. Następnie dokładnie wyszczotkowała grzywę i ogon, a na koniec zajęła się kopytami- porządnie wyczyściła kopystką spodnią część, po czym natłuściła je olejkiem do kopyt.
Te czynności, które zawsze wykonywała przed jazdą, dziś zajęły o wiele więcej czasu, niż zwykle. Teraz Eli wierciła się i skutecznie próbowała wszystko utrudnić. Ania sądziła, że jej konik po prostu chce się bawić i znosiła wszystko cierpliwie. 
Klacz jednak miała złe przeczucia i chciała dziś zatrzymać swoją panią w stajni...
Po wyczyszczeniu Eleonory Ania zastanawiała się, czy wolno jej wziąć konia. Rodzice mieliby już pewnie z tysiąc teorii dotyczących wyjazdów w teren w taką pogodę. ,,Zima jest zdradliwa"- mawiała mama.- ,,W jednej chwili niebo jest bezchmurne, a zaraz robi się śnieżyca". Pewnie rodzice byliby źli, gdybym wyjechała teraz w teren, pomyślała i uśmiechnęła się, ale ich tu nie ma. Dorośli mieli dziś pojechać na targ koni po nowego mieszkańca stajni. Pewnie wrócą dopiero popołudniu. Nie zastanawiając się długo, dziewczyna zarzuciła klaczy na grzbiet siodło ogólnoużytkowe, założyła jej ogłowie wędzidłowe i tak przygotowaną wyprowadziła ze stajni. Zgrabnie wskoczyła jej na grzbiet. Przejechała kawałek drogi stępa na rozgrzewkę, po czym w pełnym galopie ruszyła do lasu. Bawiły się świetnie. Anka straciła rachubę czasu. Podczas szaleńczego galopu, rozluźniającego kłusa lub przeskakiwania każdej przeszkody od kamieni, przez gałązki i korzenie aż do potężnych pni, nie zauważyła, kiedy słońce zniknęło za chmurami i zaczęło się robić coraz ciemniej, coraz zimniej. Nagle wiatr, jeszcze przed chwilą niewyczuwalny, zawył wśród drzew. Wiało tak mocno, że młode drzewka tuliły się do ziemi, te potężniejsze zaś gięły swe gałęzie. Eleonora rozglądała się dookoła nieufnie, w każdym drzewku widząc koniożernego potwora. Ania poluzowała wodze pozwalając Eli rozejrzeć się we wszystkie strony. Wiedziała, że klacz prędzej się spłoszy słysząc coś (jej zdaniem) strasznego za sobą niż widząc to i uświadamiając sobie, że bała się suchej gałązki.
-Wracamy do domu- oznajmiła Ania.
Klacz świetnie wiedziała, co to oznacza. Czasem Anna nie mogła znaleźć drogi powrotnej do domu. Wtedy po prostu dawała luźną wodzę, wypowiadała te trzy słowa, a klacz zręcznie kluczyła między drzewami trafiając do stadniny. Jeszcze nigdy Eleonorze nie zdarzyło się zgubić. Ania ufała jej bezgranicznie.
El ruszyła szybko w stronę stadniny. Mijały właśnie ogromną sosnę, podobno najstarsze drzewo w lesie, kiedy w powietrzu rozległ się głośny trzask. Nim Ania zdążyła się uspokoić, że zimą nie ma burz (nie byłoby zbyt przyjemnie w burzę jechać przez las), obiekt  owego huku ,,spadł z nieba". Wielka gałąź urwała się z drzewa, upadając na konia i tym samym zwalając Anię z siodła. Klacz utrzymała się na nogach, więc przerażona pocwałowała dalej przed siebie w stronę stadniny. 
Dziewczyna nieszczęśliwie upadła na twardy korzeń wystający z ziemi, uderzając w niego jednocześnie miednicą wraz z dolną częścią kręgosłupa i głową (z toczkiem) i straciła przytomność.

1 komentarz:

  1. Długo nie mogłam się przemóc, żeby zacząć czytać... kłamałam :) jak tylko znalazłam zaczęłam pochłaniać. Moja reakcja na końcówkę - o fuck, fuck, fuck. Ubóstwiam takie zakończenia, a w sumie to też ich nie cierpię, bo te dwadzieścia sekund kiedy komentuję i biorę się za następny kawałek jest prawdziwą męczarnią :)
    Będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń