-Aniu, co się stało?- spytała przestraszona.
Dziewczyna siedziała już na wózku i Wojtek chciał zaprowadzić ją do domu.
-Co się stało?!- Ania nie wierzyła własnym uszom.- To się stało!- uderzyła ręką w kółko wózka.- Nienawidzę koni i nie chcę ich więcej widzieć na oczy! Nie chcę tu mieszkać! Za każdym razem gdy wyglądam przez okno widzę te zwierzęta, nawet w nocy słyszę ich rżenie, a tego nienawidzę! Nie wyjdę więcej z domu, dopóki za nim stoi stajnia!
Nie zważając na zdziwione spojrzenia mamy i Wojtka, sama pojechała do domu.
W powietrzu unosiły się różne niepokojące dźwięki. Każdy z nich zdawał się chcieć przywrócić Ance przytomność, ale ona odwróciła się tylko na drugi bok. W końcu jednak otworzyła oczy od niechcenia. Słońce z pewnością było już wysoko na niebie. Dziewczyna wczołgała się na swój wózek i podjechała do okna. Zobaczyła parę osób kręcących się po posesji. Przecież jest piątek, pomyślała. W piątki nie prowadzimy jazd i nigdy nie robiliśmy wyjątków. Kiedyś konie muszą odpocząć. Nawet ona nie jeździła w ten dzień. Ale to zdawało się być tak dawno... Kiedy był wypadek? Ani wydawało się, jakby od urodzenia nie mogła chodzić.
Wyjechała z domu, żeby porozmawiać z mamą. Jednak przed domem zatrzymała się, by obejrzeć całą sytuację. Wojtek prowadził Steve'a dookoła zgromadzonych osób, a oni patrzyli na niego [Steve'a- dopisek Sid] jak na kawał mięsa. A był to wspaniały rumak, piękny, dumny, mądry...
-Co państwo myślicie?- spytała mama Anki.
-Mówi pani, że ten koń ma piętnaście lat?- spytał jakiś mężczyzna z zebranych.
-Tak, panie...?- oczekiwała, że zainteresowany się przedstawi.
-Mccurry- odpowiedział mężczyzna.- Jestem amerykańskim inwestorem. A ten koń jest dla mnie za stary.
-Przecież on jest w pełni sił. Spokojny i doświadczony, lecz nie brak mu wigoru i temperamentu.
-Nawet nie gustuję w andaluzach. A na pewno nie siwych i tak starych. Ten nadaje się jedynie na rzeź. Za to jak mu tam było... Ramirez, to wspaniała partia. Szlachetny, młody, no i ogier. A ja potrzebuję koni do hodowli.
-Nie!- krzyknął Wojtek.- Ram to mój koń. W żaden sposób nie należy do stadniny i jeśli ona trafi w pana ręce, Rami zamieszka gdzie indziej.
-Ależ, Wojciu, zastanów się- Magda pogłaskała czule Steve'a. Ani zdawało się, że w jej oku zabłysła łza, ale z tej odległości trudno było coś dostrzec.- Płacą nieźle, a przy tobie on się zmarnuje. W rękach pana Mccurry'ego Ramirez będzie miał szansę zabłysnąć.
-Moich- inwestor się zaśmiał.- To, że wiem co nieco o koniach nie znaczy, że jeżdżę. Nie, ja ich nie cierpię. Stajnia jest dla mojej córki, która owszem, startuje w bardzo prestiżowych zawodach i jest wspaniałą amazonką.
Mówił tak czystą polszczyzną, że chyba tylko nazwisko robiło z niego Amerykanina. O ile nie zmienił go sobie na takie dla prestiżu.
Z tłumu wyszła młoda, najwyżej osiemnastoletnia dziewczyna (Ania domyśliła się, że wszyscy goście są ze strony inwestora). Spojrzała na stojącego obok Ramireza, przywiązanego do uwiązu przy stajni.
-Mogę?- spytała, wskazując ogiera.
-Nie- warknął Wojciech, a dziewczyna wzruszyła wściekle ramionami i wskoczyła na grzbiet, wciąż trzymanego przez chłopaka, Steve'a. Miała przewagę zaskoczenia, więc bez problemu jednym ruchem zdjęła wałachowi z głowy kantar i tak bez niczego zagalopowała.
Dopiero teraz Ania zauważyła, że tamta miała na sobie pełny strój jeździecki, łącznie z ostrogami przy oficerkach i palcatem w ręce. Brakowało tylko kasku. I traktowała konia okropnie. Z całej siły wbijała Steve'owi ostrogi w bok, bo karku chłostała go batem. Bardzo chciała podporządkować go swojej woli. Przerażony siwek stawał dęba i przestępował z nogi na nogę, a jego kłus bardziej przypominał kiepski piaff. Wojtek wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać, a dziewczyna bez przeszkód go torturowała. Anka zacisnęła pięści. Szybko skierowała wózek w stronę andaluza. Wjechała mu niemal pod same kopyta. Wiele ryzykowała, ale nie mogła pozwolić na takie coś. Nikt z ludzi, w których towarzystwie koń czuł się bezpiecznie, nie zamierzał mu pomóc. Steve stanął dęba. Jego kopyta zawisły wysoko nad głową Anki. Uniosła ręce.
-Stóóój- powiedziała spokojnie. Wyszarpnęła bat z rąk dziewczyny, gdy leciał on z pędem w stronę łopatki konia i rzuciła go sobie za plecy.- Spokojnie- szepnęła, gładząc go po nodze.- Już dobrze, Steve, już dobrze. Co tu się dzieje?- spytała głośno, nie zwracając się do konkretnej osoby. Każda odpowiedź była dobra.
-Powiedziałaś, że nie chcesz mieć stajni za domem- odparła Magda beznamiętnie.- Więc sprzedaję posesję. Znalazłam nam ładne mieszkanko w mieście. Co prawda w bloku, ale bardzo duże i w centrum.
-A na ile wyceniłaś stajnię, hektary lasu, łąk, ujeżdżalnie, 45 koni, chociaż z twojej rozmowy z Wojtkiem wywnioskowałam, że chcesz sprzedać ich 55, i dom?- Ania pogłaskała Steve'a, starała się też nie spuszczać oczu z siedzącej na nim dziewczyny.
-Stajnia z końmi i terenem 300 tysięcy, a domu jeszcze nie wyceniliśmy?
-Ile?!- dziewczyna kipiała złością.- Chyba żartujesz?! Same konie są warte kilka razy więcej, ba!, tylko Eleonora jest warta ze 100 tysięcy!
-Spokojnie, Aniu- mruknęła mama.- Pomyśl, gdzie indziej udałoby nam się sprzedać całą stajnię z końmi? Miesiącami szukalibyśmy kupców na pojedyncze zwierzęta. A pan Mccurry jest gotów kupić to wszystko, z wyjątkiem Steve'a i Harmonii.
-I co z nimi będzie?- spytała Ania.
Harmonia była najstarszą mieszkanką stajni. Wielkopolska klacz skończyła niedawno 25 lat. Teraz miała problemy z kopytami i ledwo trzymała się na nogach. Krótko mówiąc, była już na wykończeniu (jak to stwierdził weterynarz), ale dzięki trosce rodziców Ani udawało się ją jeszcze utrzymać przy życiu. W końcu była pierwszym koniem w ich rodzinie i nie mogliby się pogodzić z jej odejściem. Teraz jacyś ludzie wkroczyli na ich posiadłość i bawili się w Boga, mówiąc, które konie im się podobają, a które...
-Pójdą pod nóż?!- dodała wściekle.- Owszem, winie konie za mój wypadek, ale nie chcę, żeby któreś przez to ucierpiały. Chcesz sprzedać stadninę? Proszę cię bardzo. Ale nie tym ludziom i za rozsądne pieniądze.
Nie zastanawiając się długo postanowiła wrócić do domu.
___________________________
Oj, trochę mnie nie było. Notka postała dzisiaj w 100%, łącznie z jej wymyśleniem, bo chociaż skupiam się teraz na blogu KSK, to jak zobaczyłam, że to już prawie 2 miechy bez notki, to wzięłam się do roboty :)
No, tak lepiej :D Ten blogas też zaczyna mi się podobać. ^^
OdpowiedzUsuńNo i prawidłowo ;) W moim opowiadaniu (sezon 4) też pojawia się coś takiego, ale nie myśl że to kopiarstwo bo pisałam to w styczniu, kiedy tego bloga chyba nawet nie było ;p Kurde nienawidze takich laluni. Kuźwa tu niby takie dobre "amazonki" a tak naprawdę to osiągają wszystko przemocą i kopaniem, które przynosi "cudowne" efekty oczywiście. Straaaasznie długo cie nie było a ja tu czekałam, czekałam i czekałam.... Czekam na następny hehe.
OdpowiedzUsuń